wtorek, 17 grudnia 2013

Wędrówki do Little Venice

Spacery z Grinem poza codziennym psim szaleństwem w parkach, od czasu do czasu zmieniały nieco charakter i stawały się wycieczkami krajoznawczymi. Jako że pies był w pełni sił i mógł iść bez końca, czasem planowałam długie trasy spacerowe po Londynie, tak by oprócz psiego spaceru była możliwość spenetrowania kolejnego kawałka miasta. 

Jedną z takich tras była wędrówka nad ciągiem londyńskich kanałów, biegnących od Camden, wzdłuż Regent's Park, przez Maida Vale do rozgałęzienia kanałów otoczonego kafejkami, z przystanią dla długich łodzi, miejsca znanego jako Little Venice.

Pomimo niezwykle urokliwych zakątków trasa ciągnąca się na długości blisko 10 km wcale nie jest oblegana przez turystów, jest tam też wiele miejsc gdzie niemal nie widzi się nikogo. Na długich odcinkach pies biegał wolno, a ja robiłam zdjęcia. Nigdy nie próbował wskoczyć do wody, może stan czystości tych wód go zniechęcał?




 

Kanał londyński powstał na przełomie XIX i XX wieku i stanowi część rozbudowanego systemu wodnego o łącznej długości ponad 400 km. W założeniach miał być alternatywą dla komunikacji kolejowej, obecnie jest nadal używany, ale niemal wyłącznie w celach rekreacyjnych. Wprawdzie łodzie zacumowane przy brzegach kanałów, oprócz wakacyjnych spływów, niekiedy używane są też jako stałe miejsca zamieszkania. W pobliżu tych łodzi, pies obowiązkowo szedł na smyczy, gdyż niemal na każdej były stróżujące psy, o nieco innym nastawieniu niż te parkowe.





Cała trasa jest niezwykle malownicza, z rozmaitymi łącznikami, mostkami i czasem skomplikowanymi przejściami.


Niektóre budynki wydawały się wyrastać prosto z wody.



Zwykle zaczynałam te nasze kanałowe wędrówki od strony Regent's Parku, spod niebieskiego mostku, na granicy z Camden.


Kawałek dalej była niezwykle malownicza przystań dla łodzi 



Po dotarciu do Małej Wenecji, nazwy wymyślonej zresztą przez Roberta Browninga, psu należał się odpoczynek. Siadywaliśmy w jednej z licznych otwartych kawiarenek, ja na piwo, pies na miskę z wodą. Takie miski dla psów albo stały w gotowości i czekały na spragnione pieski, albo obsługa przynosiła je niemal bez proszenia, widząc zziajanego psa w swoich progach.

Tu muszę zaznaczyć, że było jednak spore ograniczenie w korzystaniu z gastronomicznych przybytków Londynu w towarzystwie psa. Większość ze względu na zakaz przebywania zwierząt w miejscu gdzie podawane jest jedzenie była dla nas niedostępna. Z wyjątkiem tych otwartych, ze stolikami na zewnątrz.

Z tych samych powodów niedostępna była dla nas podróż wycieczkowymi łodziami, pływającymi między Little Venice a Camden.

Nic straconego, na taki rejs z Camden wybrałyśmy się razem Agnieszka i Eliza, już bez psa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz