piątek, 27 grudnia 2013

Psie wakacje

Na przekór rzeczywistości będzie wesoło. 

Na przekór rzeczywistości, w której czarne futro Grina jest coraz bardziej nieruchome, chociaż jeszcze sporo w nim życia, wielka chęć życia, którą zapewne wkrótce z czysto humanitarnych powodów będę musiała poddać ostatecznej próbie. 

To będzie próba bardziej ostateczna dla mnie, niż dla niego, nie wiem jak uniosę ten ciężar....

No ale miało być wesoło, bo chcę powspominać wakacyjne wyjazdy Grina. 

Beze mnie, jego własne wakacje. Pomimo moich starań by nie zostawiać psa samego, czasem praca, a czasem jednak chęć wyprawy w świat bez utrudnienia, jakim jest psi towarzysz, zmuszały mnie do znalezienia rozwiązania tak, by i pies był syty i owca cała.

Szukałam zatem psiego hotelu, gdzie pies miałby dach nad głową i miskę, ale też troskę i zrozumienie dla psich potrzeb, dorównującą, albo jeszcze lepiej przewyższającą moje w tym zakresie wymagania.
Na szczęście to były już końcowe lata pierwszego dziesięciolecia XXI wieku i zaczynaliśmy dorównywać powolutku europejskim wymaganiom w zakresie - przynajmniej komercyjnej - opieki nad zwierzętami.Znalazłam kilka ciekawych możliwości, gdzie Grin mógłby spędzić kilka dni, ale dopiero ukryte miejsce w Kampinosie zdawało się być prawdziwym psim rajem.

Pierwszy raz zawiozłam tam Grina na weekend, tak naprawdę nie mając wyjścia. Syn za granicą, a ja odpowiedzialna za wielkie oficjalne wydarzenie w Spale, nie mogłam zabrać psa ze sobą.

Miejsce wyglądało w rzeczywistości nawet lepiej niż na zdjęciach, a że nazywało się PSILADEK, to powiem nomen omen.

Zanim jeszcze dojechałam do Spały, na moją komórkę dostałam pierwsze zdjęcie


Grin na leżaczku ogryza kość, bo przekazałam Pani Właścicielce informacje, że pies uwielbia cielęce kości.

Potem było tylko lepiej. Grin w swoim hotelowym apartamencie

W kąpieli



W pogoni za piłką


Wszystkie zdjęcia są autorstwa właścicielki. Jak widać stworzyła tam psom idealne warunki, bo poza indywidualną opieką nad każdym psem z osobna, zadbała, by psy miały sporo towarzyskich zabaw z innymi akurat przebywającymi tam kolegami i koleżankami.

Grin wracał do Psilądka, a ja jadąc np do Portugalii miałam czyste sumienie, że nie tylko ja mam super wakacje.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz