czwartek, 21 lutego 2019

Pięć lat temu...


Dzisiaj mija dokładnie 5 lat od dnia, kiedy Grina już nie ma.

Nie ma dnia bym go nie wspominała. Nigdy nie miałam lepszego przyjaciela, bardziej wiernego.

Moje relacje z ludźmi zawsze były trudne, psy kochałam najbardziej, a Grin stał się centrum mojego życia. Wcale nie był łatwym psem. Był bardzo silny, miał niezwykle zdecydowany charakter, wychowanie go zajęło lata, po drodze były rozliczne kłopoty, nawet kara sądowa za pogryzienie psa. 

Ale za to właśnie, że był psią osobowością, za jego królewski wygląd i własne psie zdanie kochałam go najbardziej.

To moje ulubione zdjęcie.


Te wpatrzone we mnie oczy ... 

Często tak właśnie kładł głowę na moich kolanach i patrzył 'mówiąc' więcej, niż mógłby powiedzieć ktokolwiek.


Nie zdecydowałam się mieć kolejnego psa. Bałam się, że żaden nie dorówna Grysiowi.

Nie zdecydowałam się też pozbyć jego smyczy. Nadal ma jego psi zapach. 

Kolczatka, to jakże niepożądane narzędzie tortur, też niestety musiała być. Czasem nie było innej drogi, by go zatrzymać. Ważył 45 kilogramów, miał niezwykłą siłę, kiedy ponosiły go emocje. Z czasem to opanowałam, ale widok golden retrievera do końca  życia doprowadzał go do furii.


14 lat od 15 marca 2000 do 21 lutego 2014.

 

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Yes, he was :-( He has been gone for 6 years now.
      I missed him still. Have no other dog since, this one was the one.

      Usuń