czwartek, 13 lutego 2014

Grin wiecznie żywy

Miał tu być jeszcze jeden tylko wpis, ale chyba wtedy musiałam mieć bardzo zły dzień. 

Nic bowiem nie wskazuje na to, bym w najbliższym czasie miała stawić czoła jakiejś zmianie tutaj. Grin, tak jak mi kiedyś obiecał, ma zamiar żyć 20 lat. Po ostatnim kryzysie, kiedy było naprawdę źle, znowu odżył, niegojące się rany niemal zabliźnione, a pies z nową wiosenną energią znowu wędruje na dalekie spacery.

No nie od razy nad Wisłę, ale jednak nie jest to dreptanie pod drzewko, tylko całkiem dokładne penetrowanie okolic wokół domu.


Zmordowany po spacerze kudłaty Grysio odpoczywa.

Założyłam mu kolejny folder na zdjęcia, tym razem na rok 2014 i wygląda na to, że będzie w nim jeszcze mnóstwo zdjęć.

3 komentarze:

  1. Grin jesteś mocarzem ! Bardzo się cieszę. Mamy w domu rybkę - bardzo piękną, żyje w maleńkim akwarium w pojedynkę ze swojego wyboru zresztą, bo jest agresywna dla towarzyszy. Właśnie musieliśmy dokupić jej pokarmu, bo poprzedni pojemniczek, który miał starczyć jej do końca życia... opróżniła. Przewidywaliśmy jej żywotność na 1 rok, w tej chwili ma już blisko 3... Vis maior

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-)
      Jakże przywiązujemy się do żywych organizmów, które są z nami w tym codziennym zamęcie...
      Pies, kot, skoczek, rybka, zamiokulkas czy fiołek, troszczymy się nie i nawiązujemy swoisty dialog. W dodatku dialog, który tylko przynosi satysfakcję, żadnego stresu. A za nasze przywiązanie te żywe istoty odpłacają tym samym. I wiecznie niemal są z nami.

      Usuń
  2. Doskonałe stwierdzenie - dialog pozbawiony stresu - to samo sedno tej relacji!

    OdpowiedzUsuń