sobota, 20 lutego 2016

Po dwóch latach...

Jutro dwa lata minie od kiedy nie ma mojego Grina.

Nie ma dnia, żebym nie wspominała jakim był niezwykły psem, jak doskonale tym swoim psim instynktem wiedział, jak i co dzieje się ze mną, był przy mnie zawsze, siedział obok, nigdy mnie nie opuszczał.

Aż po 14 latach musiał odejść. Długo walczył, ostatniego dnia patrzył na mnie jak by przepraszał, że już nie daje rady. 

A mnie nadal go brak, nie mam innego psa, chociaż wiele razy przez te dwa lata byłam o krok od przygarnięcia schroniskowego sznaucera. Każdy kolejny psi pysk na tych smutnych adopcyjnych zdjęciach przypominał mi, co to znaczy psia wierność, psie przywiązanie i bardzo chciałam mieć to znowu.

Jednak wielka obawa, że kolejny pies nie dorówna Grinowi, że mogę nawet nie umieć zaakceptować innego psa powstrzymywała mnie, by nie skrzywdzić żadnego z tych i tak okrutnie doświadczanych zwierząt.

Nie mam psa i nigdy już mieć nie będę.

Towarzyszy mi już wyłącznie ta brązowa figurka sznaucera olbrzyma i tak już pozostanie.



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz